Do Dublina wracam przy każdej możliwej okazji. Od zawsze fascynował mnie folk irlandzki i taniec więc w Dublinie mam wszystko czego dusza zapragnie, w szczególności podczas dnia św. Patryka (st. Patrick’s Day).
Pewnego grudniowego poranka w 2014 roku postanowiłam spełnić moje marzenie i pojechać do Dublina na dzień św. Patryka. Pierwsze spojrzenie na ceny biletów – całkiem znośne. Pora poszukać noclegu. I tu zaczął się problem. Jedna wielka pustka. Mimo że wciąż było sporo czasu do wyjazdu, znalezienie noclegu graniczyło z cudem więc porzuciłam swoje marzenie i zdecydowałam się pojechać w styczniu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że los przyszykował mi całkiem miłą niespodziankę. Podczas styczniowej podróży poznałam wiele wspaniałych osób, które zaprosiły mnie do Dublina w marcu – na dzień św. Patryka. I tak zaczęła się moja irlandzka przygoda…
„For Dublin can be heaven
With coffee at eleven
And a stroll in Stephen’s Green.
There’s no need to hurry.
There’s no need to worry.
You’re a king and the lady’s a queen.”
Jak już wspominamy o kawie, to nie możemy zapomnieć o irlandzkim śniadaniu. Taka ilość kalorii (600-700!) wystarczy na cały dzień zwiedzania. Irish breakfast można przyrównać do bardziej rozsławionego English breakfast chociaż jest jeden szczegół, którego nie uświadczysz w śniadaniu angielskim. Jest to black and white pudding, czyli po prostu kaszanka.
Dzień św. Patryka
St. Patrick’s Day wypada w połowie marca i trwa kilka dni. W tym czasie organizowane są koncerty, wystawy a najważniejsze budynki w mieście podświetlane są na zielono. Informacje o eventach oraz ceny biletów znajdują się na oficjalnej stronie festiwalu. Wiele z oferowanych wydarzeń ma limitowaną liczbę miejsc więc trzeba zadeklarować chęć uczestnictwa z wyprzedzeniem.

Ostatniego dnia jest parada czyli najważniejsze wydarzenie podczas całego festiwalu. Cały Dublin tłumnie kieruje się do centrum miasta by móc obejrzeć niesamowite widowisko przygotowane przez setki osób z całego świata. Niestety podczas parady św. Patryka w 2017, pogoda nie sprzyjała widowisku.
Mix zdjęć z 2014 i 2017 roku


Po paradzie wszyscy kierują się do pubów. Najpopularniejszy region Temple Bar nie jest dobrą opcją – samo przemieszczanie się graniczy z cudem, nie wspominając o wejściu do jakiegokolwiek pubu. Najlepiej znaleźć lokal na uboczu chociaż i tam będzie ciężko dopchać się do baru. Wieczorem można spróbować dostać się do pubu w Temple Bar chociaż do większości nie wpuszczają ze względu na brak miejsc. Ja spędziłam wieczór w Oliver St. John Gogarty – jest to najdroższy pub w okolicy (cena piwa: ok. 8 euro) więc i chętnych było mniej, ale czasami warto „kupić” sobie komfort – tym bardziej że taka noc już się nie powtórzy. Stanie w ścisku, brak możliwości dojścia do baru ani potańczenia mogłyby zepsuć tak długo wyczekiwany wieczór.

Co warto zobaczyć w Dublinie?
Na pytanie „W którym kraju wypija się najwięcej Guinnessa?” większość z nas odpowie z przekonaniem „Irlandia”. Jeśli wybierzecie się do muzeum browaru Guinnessa, dowiecie się że prawidłową odpowiedzią jest… Nigeria. To właśnie tam spożywane są największe ilości tego smakowitego trunku. Samo muzeum nauczy was poprawnego nalewania piwa oraz pozwoli poznać historię powstawania piwa Guinness. Bilet wstępu kosztuje 20 euro, a w cenie jest 1 pinta piwa, którą można wypić w pubie znajdującym się na ostatnim piętrze budynku. Jest to również doskonały punkt obserwacyjny z panoramicznym widokiem na miasto.


Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Old Jameson Distillery. Tak samo jak w przypadku muzeum Guinessa, dowiecie się jak powstaje whisky oraz jak wygląda proces leżakowania whisky w beczkach. W cenie biletu otrzymacie drinka na bazie Jamesona. Na początku zwiedzania wybierani są ochotnicy, którzy wezmą udział w degustacji whisky, tak więc warto się zgłosić podczas „naboru”, gdyż szczęśliwców czekają dodatkowe atrakcje. Mi się niestety nie udało, ale może następnym razem kopnie mnie ten zaszczyt 😉

Kolejnym muzeum wartym uwagi jest National Leprechaun Museum – muzeum Leprechauna. Miejsce to z pewnością przypadnie do gustu również najmłodszym gościom. Oprócz różnych historii związanych z folklorem i celtycką tradycją, w jednym z pomieszczeń można poczuć się jak prawdziwy skrzat.

Mój ulubiony pomnik przedstawia Molly Malone. Powstał on w 1987 roku z okazji tysięcznych urodzin miasta. Molly Malone jest bohaterką jednej z szant:
Where the girls are so pretty
I first set my eyes on sweet Molly Malone
As she wheeled her wheelbarrow
Through the streets broad and narrow
Crying „cockles and mussels, alive, alive, oh”
Alive, alive, oh
Crying „cockles and mussels, alive, alive, oh”
And sure, t’was no wonder
For so were her mother and father before
And they wheeled their barrow
Through the streets broad and narrow
Crying „cockles and mussels, alive, alive, oh”
Alive, alive, oh
Crying „cockles and mussels, alive, alive, oh”
And sure, so one could save her
And that was the end of sweet Molly Malone
Now her ghost wheels her barrow
Through the streets broad and narrow
Crying „cockles and mussels, alive, alive, oh”


Howth
Około 18 kilometrów od Dublina znajduje się mała wioska rybacka Howth. Miłośnicy natury docenią piękno tego miejsca. Niestety podczas mojego pobytu pogoda nie dopisała i musiałam uciekać przed deszczem, ale szczęśliwie udało mi się zobaczyć większą część miasta. Howth jest idealnym miejscem na piesze wycieczki w otoczeniu zieleni. W miasteczku znajdują się dwie urokliwe latarnie morskie, zamek oraz kilka restauracji i pubów. Jest również zadbany port. Koniecznie trzeba wejść na klif, skąd rozprzestrzeniają się piękne widoki na zatokę.

Farma Glenroe w Kilcoole
To świetne miejsce dla całej rodziny. Owce, konie, kozy – wszystko na wyciągnięcie ręki. Pomysł wyjazdu na farmę pojawił się spontanicznie – mijając owce pasące się przy głównej ulicy, stwierdziłam że nie miałam okazji obejrzeć na żywo owcy z bliska. Tak więc wybrałam się na farmę. Sama farma nie jest duża, ale jest to fajna odskocznia od tętniącego życiem Dublina.

Greystones
Greystones znajduje się około 30 km od Dublina. To mała miejscowość położona nad morzem Irlandzkim. Greystones prezentuje nieco odmienny krajobraz niż inne znane irlandzkie miasta. Jest tutaj ogromna plaża oraz ładny port. Nie ma tutaj wielu atrakcji turystycznych, ale z pewnością jest to idealne miejsce na spacer po plaży lub wzdłuż morza.

Ja byłem nie tak dawno w Dublinie, ale tylko przez 3 godziny. Jestem spragniony kolejnej wizyty, ale raczej nie w dniu Świętego Patryka… trochę dużo ludzi i ciężko się będzie po mieście poruszać. Masz jakieś swoje ulubione miejsce w Dublinie?
PolubieniePolubienie
Mimo to polecam zobaczyć miasto właśnie w dniu św. Patryka – niezapomniane przeżycie. Również nie lubię tłumów, ale atmosfera jest nie do opisania. Trzeba to samemu przeżyć żeby wiedzieć o czym mówię 🙂 Sam Dublin nie oferuje wielu atrakcji, dla mnie najciekawszym miejscem jest okolica Temple Bar z klimatycznymi pubami i irlandzką muzyką na żywo. Jako fanka folku i tańca irlandzkiego, który zresztą trenowałam „za młodu”, jest to największa rozrywka podczas moich wizyt w Dublinie. Widzę, że w te 3 godziny udało ci się zobaczyć praktycznie najbardziej rozpoznawalne atrakcje (chociaż o tej pierwszej nigdy nie słyszałam!). Bar Temple Bar (takie ładne powtórzenie żeby odróżnić od całego rejonu Temple Bar 🙂 ) był przepięknie przyzdobiony w czasie twojego pobytu! A tak przy okazji, mam małą anegdotkę. Mój znajomy umówił się z nowo poznaną dziewczyną w Temple Bar. Poszedł do pubu i czekał, czekał, a tu nic. Nie przyszła. Kolejnego dnia dowiedział się, że Temple Bar to cała ulica pubów, a nie tylko ten jeden o tej nazwie i niestety nie porandkował 🙂 Dokąd następnym razem?
PolubieniePolubienie
Bardzo dziękuję za obszerną odpowiedź. Co do samego Temple Bar to też mam pewną anegdotkę… będąc w Dublinie, najpierw porobiłem fotki jakiegoś czerwonego Pubu właśnie z nazwą Temple Bar. Jak się potem okazało, był to zupełnie inny lokal 🙂 Także nie tylko Twój znajomy się nieco zdziwił… ale po to są podróże, żeby się czegoś nauczyć i dowiedzieć hehe.
Co do kolejnego wypadu, to myślę, że przez styczeń i luty będę raczej podróżował po zachodnich Niemczech oraz Holandii, gdzie aktualnie mieszkam od kilku lat. W planach mam też zapuścić się do Belgii oraz północnej Francji, ale to wszystko kwestia planów oraz dobrej pogody.
Kasia, gdybyś wybierała się czasem do Holandii, to serdecznie zapraszam. Zapewnia swoje doborowe towarzystwo oraz garść niezapomnianych wrażeń 😉
PolubieniePolubienie
W Holandii byłam kilkukrotnie – w Amsterdamie, Rotterdamie, Hadze, Eindhoven na festiwalu świateł i w Delft 🙂 A ty w jakim regionie mieszkasz? Z miłą chęcią dam znać znać jakbym wybierała się do Holandii ponownie – ostatnim razem byłam tam pod koniec 2017 roku. U mnie na styczeń większych planów brak, chociaż kusi jakiś mały wypad gdziekolwiek na weekend. W lutym może Rumunia i prawdopodobnie Norwegia na weekend 🙂
PolubieniePolubienie